bolas
kapral podchorąży
Dołączył: 05 Sie 2005
Posty: 13058
Przeczytał: 2 tematy
Pomógł: 27 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: II Rzeczpospolita
|
Wysłany: Nie 22:48, 29 Maj 2011 Temat postu: Walki pod Glinnem - okiem Niemców |
|
|
Materiały udostępnione przez GRH "Pionier39", ciekawostka bo niewiele znamy relacji ze strony niemieckiej z tego epizodu:
[link widoczny dla zalogowanych]
Oryginał:
"Pioniere im Kampf", red. Oberstleutnant Liere, Berlin 1942 r, tłum. Hainrich (Pionier39)
Cytat: | Przeprawa przez Wartę pod Mikołajewicami
4-5 września 1939 r.
Pionier-Bataillon 24
autor: Leutnant Berg
Także atakujący na lewo, pod Mikołajewicami na północ od miasta Warta pułk piechoty dywizji (24 Dywizji Piechoty - przyp. tłum) ma wywalczyć przeprawę przez Wartę. W tym celu zostaje mu przydzielony pluton znajdujących się w mieście Warta pionierów (z Pionier-Bataillon 24 - przyp. tłum.).
Pluton wsiada na pojazdy silnikowe i w szybkiej jeździe kieruje się na północ. W Mikołajewicach odbywa się krótka odprawa dowódcy pułku z jego oficerami. W tym czasie pod osłoną domów i ogrodów pompowane są pontony, przydzielane pododdziały przeprawowe i noszące.
Na przeciwległym zboczu znajduje się wioska Glinno, obok jej kościoła stoi polski schron bojowy. Nie wiadomo, czy w środku jest załoga; przy obserwacji przez lornetki nie widać w strzelnicach żadnej broni. Wszystko czeka na znak do ataku. W końcu pododdziały przeprawowe i pierwsze drużyny piechoty rzucają się naprzód z ukryć. Najpierw brzeg Warty osiągają małe, potem duże pontony. Nic się nie dzieje, tylko od strony miasta Warta dochodzą odgłosy bitwy. Polska bateria rozpoczyna ostrzał miasta.
Bez incydentów zostaje przeprawiona kompania piechoty, która teraz idzie naprzód przez odsłonięte, podmokłe obniżenie Warty i spodziewa się otwarcia ognia przez wroga w każdej chwili. Jednak dopiero gdy podchodzi na 300 metrów od Glinna, nagle zaczyna się ogień.1
Teraz zapadają ciemności, niebo wszędzie zabarwione jest na czerwono - charakterystyczne dla wieczorów podczas kampanii w Polsce. Mimo to kompania w ataku na Glinno jest w stanie zdobyć tylko trochę terenu; wkrótce utyka bowiem na starym korycie Warty, które głębokie po ramiona i szerokie na 15 metrów jest nie do pokonania bez środków przeprawowych.
"Pioniere nach vorn!" - "Pionierzy naprzód!". Jest już głęboka noc, gdy zawołanie to dociera na tyły, gdzie w międzyczasie zaczęła się przeprawa przy pomocy prowizorycznych promów. Dowódca plutonu pionierów zastanawia się krótko, ilu ludzi może z niej wysłać w tym nagłym wypadku. Następnie posyła wyposażony w dwa pontony pododdział z Gefreitrem i sześcioma pionierami. Jako, że sam musi prowadzić dalej przeprawę przez Wartę i nie może kierować pododdziałem pod Glinnem, rozkazuje jego dowódcy niezwłocznie przesłać meldunek, jeżeli podczas przeprawy przez stare koryto Warty pojawiłyby się jakieś trudności.
Z gońcem z piechoty jako przewodnikiem siedmiu żołnierzy pododdziału rusza w nocne ciemności. Idą powoli naprzód, nie może ich zdradzić żaden dźwięk. Ich akcja musi przebiec szybko i z zaskoczenia - aby już przy pierwszej przeprawie mała grupa bojowa piechoty zdobyła drugi brzeg.
Nie pada żadne słowo. Patrzą tylko na wąską ścieżkę, aby się nie ześlizgnąć; bo po prawej i lewej jest bagnista łąka. W Glinnie płonie wiele gospodarstw i łuna oświetla matowym blaskiem drogę.
Tak pionierzy osiągają - jak mniemają, niezauważeni przez wroga - stare koryto Warty i zaraz rozpoczynają przeprawę. Ledwie jednak na drugi brzeg przeprawiony zostaje jeden pluton piechoty, rozpoczyna się morderczy ogień. Polacy przechodzą do ataku i chcą odciąć pluton. Teraz trzeba ze zdwojonymi siłami przeprawić dla niego wsparcie.
Niezmordowanie i niezmącenie przez ogień wroga pionierzy dalej przeprawiają piechotę. Pontony niczym zjawy płyną przez ciemną wodę; są ledwo widoczne. Ale Polacy ostrzeliwują swoimi karabinami maszynowymi całą powierzchnię. Pociski z plaskiem uderzają o wodę, rykoszety świszczą w powietrzu. Teraz Polacy ustawili na stanowisku nawet moździerze, które nieprzyjemnie strzelają nawet za małe osłony.
Reszta kompani piechoty zostaje przeprawiona jeszcze w ciągu nocy; potem na kilka godzin spokój.
Gdy zbliża się ranek naprzód rusza wsparcie. Polski obserwator artyleryjski jest bardzo uważny; bo ledwie pierwszy ponton odbija od brzegu, gdy stalowy grad zaczyna się od nowa, tym razem także z udziałem artylerii.
Jednak pionierzy z zimną krwią kontynuują przeprawianie piechoty, która ciągle nadchodzi, godzinami, przez całe przedpołudnie. Co jakiś czas muszą zmieniać się w swojej wyczerpującej pracy. Podczas gdy jedni sterują pontonami przez strefę ostrzału, inni leżą na brzegu, który jednak daje tylko małą osłonę przed ogniem wroga. W godzinach przedpołudniowych zniszczony zostaje serią km jeden ponton. Jeden pionier zostaje przy tym ciężko ranny.
Kiedy w południe ogień wreszcie milknie, niewielka liczba pionierów ma za sobą przeprawę żołnierzy prawie dwóch batalionów. W końcu mogą zostać zluzowani. Zmęczeni, głodni i wycieńczeni, a mimo to dumni, że sprostali zadaniu - meldują się z powrotem u swego dowódcy plutonu: "Rozkaz wykonany!". Mają też prawo do dumy ze swojego osiągnięcia. Cały czas w ogniu wroga, wierni obowiązkowi aż do końca wypełniali swoje trudne zadanie.
Ich dowódca który - zajęty innymi zadaniami - nie mógł się o nich zatroszczyć, wiedział, że może się na nich zdać, nawet, gdy nie ma ich pod własnymi oczami. Wystawienie swojego życia na ryzyko jest jednak godne Żelaznego Krzyża.
Żołnierzami pododdziału przeprawowego byli:
1. dowódca Gefreiter (obecnie Feldwebel) Fichte,
2. Gefreiter Bach (poległy nad Bzurą),
3. Gefreiter Struck,
4. Oberpionier Rohde,
5. Pionier Junge (ciężko ranny pod Glinnem),
6. Pionier Schmutzler,
7. Pionier Seifert. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez bolas dnia Nie 22:50, 29 Maj 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|