Wicia
strzelec
Dołączył: 22 Lis 2008
Posty: 149
Przeczytał: 4 tematy
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Parcice / Wrocław
|
Wysłany: Sob 21:15, 30 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
Cytat: | W Morawinie pod bombami
Wspomnienia Stanisława Pacholczyka, żołnierza 25. Dywizji Piechoty
Stanisław Pacholczyk w 1939 r. przeszedł z 25. Dywizją Piechoty cały szlak bojowy od Kalisza do Warszawy. Najlepiej jednak zapamiętał pierwszą wymianę ciosów z Niemcami: nalot pod Morawinem. Ten epizod kampanii wrześniowej doczekał się tam tablicy pamiątkowej. Tu warto go przypomnieć.(...)
Stanisław Pacholczyk,rocznik 1919, w 1939 r. służył jako ochotnik w plutonie radiotelegrafistów kompanii łączności 25. Dywizji. Wojna zastała go w Kaliszu przy dywizyjnym sztabie. Dowództwo, a wraz z nim łącznościowcy, szybko opuścili miasto, ale bezpośrednie działania wojenne początkowo ich omijały. Główne kierunki uderzeń wojsk hitlerowskich przeszły bokiem, na północ i południe od terenów koncentracji Armii Poznań, w skład której wchodziła kaliska dywizja generała Franciszka Altera. Tym większym zaskoczeniem był 4 września, gdy radiotelegrafiści znaleźli się w okolicach Morawina. – Od g.13 ja i mój kolega Wojciech Korzeniowski przejęliśmy tu służbę przy radiostacji, ja przy prądnicy, a Wojciech przy aparaturze. Po g.14 usłyszałem zbliżający się straszny ryk motorów. W chwilę później nad nami przeleciały hitlerowskie bombowce. Ryk motorów powiększył się o wybuch bomb i świst kul z broni pokładowej. Szczęśliwie nas ominęli. Po chwili następny zbliżający się ryk motorów. Ja zeskoczyłem z radiostacji i rzuciłem się na ziemię, mój kolega zrobił to samo. W momencie gdy bombowce po raz drugi przelatywały nad nami, zdarło mi furażerkę i poczułem lekkie draśnięcie w głowę. Wojciech Korzeniowski w tym samym momencie podniósł się lekko na rękach i wypowiedział ostatnie dwa słowa: „Jezus Maria”. I zaraz bezwładnie padł twarzą na ziemię. Objąłem go, odwróciłem i zawołałem: „Wojtuś! Wojtuś!”, a w rękach miałem pełno krwi. Niestety, mój przyjaciel już nie żył... Po chwili było słychać zbliżający się trzeci nalot. Rzuciłem się na ziemię i do przelatujących nisko bombowców zdążyłem oddać dwa strzały z mojego KBK. Nastąpiła dłuższa chwila spokoju. Wybiegłem przywołać pozostałych kolegów. Natrafiłem tylko na ciężko rannego woźnicę, Romana Kląskałę – opowiada S. Pacholczyk.
W zbiorowej mogile w morawińskim lesie spoczywa 26 żołnierzy, którzy stali się ofiarami tego nalotu. Nasz rozmówca twierdzi jednak, że w sumie zginęło ich 39, tyle że niektórzy pochowani zostali gdzie indziej. Tak właśnie stało się z W. Korzeniowskim, którego pochowano nieco dalej, na cmentarzu w Brudzewie. W pracy zbiorowej pt. „Udział społeczeństwa Ziemi Kaliskiej w wojnie obronnej 1939 r.” znalazła się informacja, że 4 września w czasie walk 29. i 70. pułku piechoty strąconych zostało siedem samolotów nieprzyjaciela. Potwierdza to S. Pacholczyk:– Nie mieliśmy działek przeciwlotniczych, ale z karabinów maszynowych w sumie strącono siedem samolotów. W trakcie przesłuchiwania jednego z pilotów zestrzelonych załóg niemieckich znaleziono rozkaz zalecający ostrzeliwanie i bombardowanie ludności cywilnej w celu siania paniki i zamieszania na tyłach i drogach ewakuacyjnych. Takie obrazki żołnierze kaliskiej dywizji, w skład której wchodziły 29. PSK (kaliski), 60. PP (ostrowski), 56. PP (krotoszyński), a tymczasowo również 70. PP (pleszewski), widywali od tamtego momentu codziennie. W przydrożnych rowach leżały dzieci, kobiety, konie, dobytek. S. Pacholczyk wspomina obronę mostu w Uniejowie jako pierwszą potyczkę z oddziałami wroga. Potem, 8 i 9 września, doszło do połączenia Armii Poznań z wycofującą się z północy Armią Pomorze. Potem była już tylko bitwa nad Bzurą, odwrót i przedzieranie się przez Puszczę Kampinoską do oblężonej Warszawy. Dotarł tam również S. Pacholczyk.– Ta radiostacja, przy której byłem, była czynna do końca obrony Warszawy. Pod koniec oblężenia zdarzyło się takie natarcie, że dowódca ostrowskiego pułku, którym po poległym pułkowniku Marianie Frydrychu został płk Stanisław Małek, pytał dowódcę dywizji, czy można się cofnąć. Gen. Alter odpowiedział, że jak najbardziej – żeby jak najmniej ludzi zginęło, bo się mogą jeszcze przydać. W tym czasie toczyły się już rozmowy o kapitulacji. Dzień przed zawieszeniem broni, 27 września, zostałem ranny po raz drugi w tej wojnie, tym razem w podudzie prawej nogi i znalazłem się w Szpitalu Wolskim w Warszawie. Po miesięcznym tam pobycie mogłem już chodzić i na własną prośbę otrzymałem zwolnienie. Dwa dni jechałem pociągiem z Warszawy do Ostrowa, a gdy w końcu dotarłem do domu, do rodziców, nie mogli uwierzyć, że żyję. Wcześniej dotarła do nich pogłoska, że zginąłem w Puszczy Kampinoskiej. Rzeczywiście, bombardowania były tam tak straszne, że szczątki ludzi i koni wisiały na drzewach. Niemcy za wszelką cenę nie chcieli dopuścić, aby te dwie armie, Poznań i Pomorze, dotarły do Warszawy – wspomina S. Pacholczyk. Odznaczony medalami i orderami, jest dziś przewodniczącym Koła Fabryki Wagon Związku Kombatantów i Byłych Więźniów Politycznych RP w Ostrowie Wlkp. Koło w Wagonie liczyło kiedyś 614 członków, w tym 286 uczestników wojny obronnej 1939 r. i 3 powstańców wielkopolskich z 1918-19 r. Dziś pozostało 146 członków, a uczestników wojny obronnej jest już tylko 9.
Robert Kordes |
źródło: [link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez Wicia dnia Sob 21:16, 30 Sie 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|